środa, 2 marca 2011

Recenzja: plecak z Tesco

Dlaczego by nie zrecenzować jakiegoś gadżetu związanego z podróżami? - pomyślałem sobie pewnego lutowego poranka. Pomysł odstawiłem jednak na półkę z niewypałami: co niby miałbym zrecenzować? Wówczas mój wzrok przykuła czarna szmata leżąca w kącie pokoju...

Ta czarna szmata wiąże się z wieloma wspomnieniami. Nabyłem ją w brytyjskim Tesco kilka lat temu, gdy dość niespodziewanie dla samego siebie nabyłem bilety lotnicze do Anglii, aby spędzić tam bardzo udany (również finansowo) rok. Podczas tego roku Tesco stało się częstym celem moich wypraw. Nie dlatego, że był to sklep wysokiej jakości, ani nie dlatego, że był szczególnie dobry. Po prostu był najbliżej. Podczas jednej z wypraw nabyłem w nim plecak koloru czarnego, z nadrukowanymi jakimiś napisami. Nie spodziewałem się, że to zakup na całe życie.

Napisy niestety się starły i trudno je odczytać. W środku próżno szukać metki. Plecak to - jak już wspomniałem - szmata. Zszyto go z bardzo miękkiego materiału, urozmaicając o jedną dodatkową kieszeń zewnętrzną, ale żadnych przegród wewnątrz. Przedmiot wrzuciłem do koszyka, gdyż wówczas był mi potrzebny: miałem zamiar donieść w nim zakupy, rzucić w kąt i nakryć zasłoną niepamięci. Ale stało się coś niezwykłego.

Plecak okazał się nie dość, że niezwykle wygodny, to jeszcze nieludzko wytrzymały. Od kiedy go kupiłem, nie wychodzę do sklepu bez niego. To także wierny towarzysz moich wszystkich podróży. Przeniosłem w nim całe tony bagażu, często mocno ściśniętego, czasem ważącego dobrych dwadzieścia kilogramów. Czy miało to jakikolwiek wpływ na jego stan? Oprócz startych napisów nie ma ani śladu zużytkowania. Nici trzymają równie mocno, jak pierwszego dnia. Zamek błyskawiczny - choć opinał przedmioty kanciaste czy włochate (nie pytajcie) - działa idealnie. Nigdy nie spotkałem się z przedmiotem o większej wytrzymałości.

Moja końcowa ocena anonimowego plecaka to szkolna szóstka. Choć małe toto i brzydkie, zdążyłem się z nim polubić. To niesamowite, jakie cuda może człowiek kupić za grosze w supermarkecie...