wtorek, 2 listopada 2010

Poznajcie Ktosia

Ktoś to osoba, która dołączyła do naszej bandy dwojga ładnych parę lat temu. Razem przejechaliśmy wiele kilometrów, ale w drastycznie odmiennych celach. Kiedy my jechaliśmy chłonąć egzotyczny klimat, Ktoś jechał chłonąć egzotyczny alkohol na jeszcze bardziej egzotycznych dyskotekach. Ktoś - który nie chciałby się tu ujawnić choćby z imienia - praktykuje bowiem turystykę imprezową.

Znaliśmy się z Ktosiem już wcześniej, ale nigdy nie przyszło nam do głowy, żeby wspólnie wyruszyć w podróż. To nie był typ włóczykija; gość wiecznie skacowany, cichy, zmęczony. Myśleliśmy że jest człowiekiem smutnym, może nawet w depresji, ale okazało się, że sprawia takie wrażenie tylko za dnia. Budzi się bowiem w nocy, kiedy czas uderzyć na parkiet; wlewa w siebie coś na rozgrzanie, palcem na mapie wybiera klub, w którym dziś będzie się bawić, i przez następne siedem-osiem godzin tryska energią, jakiej pozazdrościliby mu olimpijscy medaliści.

Gdzie tu miejsce na turystykę? Na delegacjach, na urlopach, czasem nawet w weekendy. Przekonaliśmy się o tym właśnie w weekend, wybierając sie do Ogrodzieńca. On też tam jechał - na imprezę, która miała się odbyć w ruinach zamku czy gdzieśtam; nie zwracałem na takie szczegóły uwagi. Choć zbliżał się wieczór, a podróż pociągiem dobiegała końca, Ktoś nadal wyglądał jak człowiek mocno wczorajszy. Zupełnie nieimprezowo. Nie za bardzo wierzyliśmy, że jedzie się bawić - wyglądał raczej na kogoś, kto chce dostać się do zamku, żeby rzucić się w przepaść z najwyższej wieży. Dopiero kiedy wyszedł do klopa (tak, do obskurnego klopa marki PKP), a po paru minutach wrócił ogolony, dotarło do nas że mówił prawdę.

Może ten opis brzmi krzywdząco na Ktosia - przecież facet nie jest imprezowym robotem, ma swoje wady i zalety, jest wykształcony, ma nawet jakieś hobby - ale tylko tak można go postrzegać, jeśli nie zna się go bliżej. Mieliśmy okazję poznać go bliżej podczas dalszej wyprawy, na którą (żartobliwie) umówiliśmy się zanim wysiadł z pociągu. My pojechaliśmy dalej, bo o imprezie na zamku nic nie było nam wiadomo, a zabawa w rytmie techno to nie klimaty, które nam odpowiadają...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz